2013
Prolog 06.07.2013
Relacja rajdu Paryż- Dakar czyt. Boratyn- Boratyn
12 stopni Celsjusza, wiatr wieje w oczy, zawiewa zimny wiatr nie wiadomo ile osób dotrze… dotrze do miejsca gdzie zacznie się start najbardziej spektakularnego rajdu. Rajdu DRYNDA. Zawodnicy powoli docierają do miejsca spotkania. Rodzi się myśl – przetrwamy te warunki atmosferyczne? Ale po krótkich i niedorzecznych założeniach widzimy ich. Irena i Achim- najpierw powoli niepozornie wjeżdżają w bramę miejsca docelowego…. Kiedy widzimy blachy już nic nie jest nam obce! Skoro oni dotarli ze Strzelc Opolskich to czego my nie możemy zrobić 38 km w ten wieczór??? Nasze maszyny czekały aż rok na ten moment, a teraz mielibyśmy się wycofać? Na miejsce dociera nasz korespondent atmosferyczny. W Jarosławiu jest słońce!- krzyczy Staszek.
Jedziemy – przecież tak długo czekaliśmy. Naszym oczom ukazuje się pierwszy punkt rajdu- spowity mgłą- rynek jarosławski. Ps. Korespondent jest do zwolnienia W oddali słyszymy krzyki. Co to? Czy ktoś potrzebuje pomocy?? Nie to nasi, czekają!
Po krótkiej pogadance w podcieniach zabytkowej kamienicy, oglądnięciu stanu silników pędzimy jak rajdówki po torach w Monte Carlo…. Po długiej trasie, ok. 2 km musimy zrobić przerwę- nasze fury muszą wystygnąć a ich baki wołają –PICIA DAJCIE, PICIA! Zawodnicy niczym maratończycy biegną do jadłodajni żeby się pokrzepić hot dogiem- zacne jadło zaoferował ekspedient.
Teraz gotowi do boju musimy przemierzyć jeszcze 20 km…..Trasa jest ciężka , ale my DRYNDOWICZE jesteśmy nieustraszeni. Mkniemy przez burze, wiatry, deszcze…. Co poniektórzy zostali zalani wodą – kto myślał o tym żeby szyby wstawić do samochodu??? Są, są na miejscu! –krzyczy ktoś z mety! Udało nam się przejechać naszymi rumakami rajd! A na miejscu nasz wodzirej DRYNDOWY – Andrzej już czekał z harmonią. W ramach regeneracji, po krótkiej rozgrzewce przed dniem właściwym zabawie nie było końca. Zawodnicy zażywali zacnych trunków, które miały przygotować ich organizmy na kolejny etap DRYNDRY. DRYNDY wielkiej i nieustraszonej. DRYNDRY takiej jakiej jeszcze nikt nie widział…..Kolejna relacja już wkrótce- Strzeż się!
DRYNDA 07.07.2013 r. – ciąg dalszy relacji
Gwar, szum, ryk silników- tak zaczął się 07 lipca 2013r. – główny dzień Dakaru-dryndaru
Zawodnicy gotowi do formowania kolumny kręcą się to tu to tam…. Z głośników sączy się z lekka przedwojenna muzyka. Martyna i Kubuś prowadzą wszechobecną biurokrację … rejestracja pojazdów trwa. Godzina 10:38 – To już 70 kierowca!- krzyczą zadowoleni. Z lekką nieśmiałością przechodzę koło Junaka, obok b błękitna Warszawa, zaraz niedaleko trzy „cytryny”- tylko zakonnic w nich zabrakło! W głębi starego parku zacumował mercedes- lakier niczym lamborghini. No może ładniejszyJest i garbus. Czekoladowy- aż się chce go zjeść Zaczynam się czuć jakbym się przeniosła w wehikule czasu- niebieska Jawa z 1933 r., obok stary rower- bez przerzutek, amortyzatorów i innych bajerów, co poniektórzy ubrani adekwatnie do epoki swojego cacka. Aromat kawy unoszący się w powietrzu pobudza wszystkich do wyjazdu, zaczynamy się niecierpliwić. Brakuje jeszcze tylko teamu z Tarnowa ! Ale będzie im to wybaczone w końcu to nasi ludzie! Jeszcze ostatni 90-ty kierowca i wyjeżdżamy. Jak każdy szanujący się rajd pomyśleliśmy o zabezpieczeniach – w końcu dzisiaj bez tego długo nie pociągnie Ale od tego mamy swoich ludzi! Jedziemy!- krzyczy z oddali Mariusz i ustawia swoją grupę zadziornych harleyowców. Ponieważ jesteśmy niezwykle skromnymi osobami, nielubiącymi rozgłosu jednogłośnie ustaliliśmy, że musimy narobić dużo hałasu i zamieszania wokół naszych bryk – stąd eskorta odważnych Policjantów , którzy przestraszyli się że opanujemy całe miasto i okoliczne wsie! Że nasi rycerze będą pustoszyć wioski , palić domy i ……. Przepraszam, moja wyobraźnia posunęła się zbyt daleko. Wracając do Dakaru-dryndaru nie mogło być piękniej! Słońce w pełni, wiatr we włosach, uśmiechy na twarzach, patrzące na nas ślepia! Słoneczna Italia! Czego więcej chcieć od życia? No może tylko klima w aucie i żyć nie umierać! W zabytkowym rynku czekały na nas syto zastawione stoły . Ale cóż okazuje się, że nie do gościny nas zapraszają ale jakieś gimnastyki wokół stolików każą robić! Ale dla takiej zdobyczy kto by nie spróbował… ? Gra jest warta przysłowiowej świeczki. Do zdobycia tyle pucharów- drewniane, srebrne, złote, niektóre o platynę się ocierały- może po zlocie gdzieś je opchnie całkiem nie tanio… jakieś alleg….
100 zł po raz pierwszy!, 100 zł po raz drugi!, Jest i 130, kto da więcej!?Wyciągać węża z kieszeni drodzy Państwo , to nie dla nas tylko dla chorych dzieci!- krzyczy Paweł. I za chwilę licytacja dobiła do 200 zł!
Atrakcji nie brakuje, ludzie się tłoczą , kierowcy dumnie pierś do przodu wystawiają – taka ta nasza DRYNDA w tym roku była, niestety szybko się skończyła. Za rok się spotykamy i czadu w grupie razem damy !A kto ma pomysły na nasze spotkania- niech dzwoni i pisze to dla nas super auto-mania!
Później ognisko, łzy w oczach na pożegnanie, zasmarkane chusteczki, krótkie urywane melodie na do widzenia……
Na tym relację zakończono.
A.P.
Ilość przybyłych pojazdów: 90 - Najdłuższa przebyta trasa: 400km (Strzelce Opolskie) - Rozdane puchary: 4 - Zebrane pieniądze: 2030,33 + 20euro